“Czasem los mówi do nas-sprawdzam…” Beata Poprawa o swoim zarażeniu wirusem
17 kwietnia 2020 r. | 21:36

Sprawdzam na ile jesteśmy gotowi przeżyć życie naprawdę, na ile jego "dotyk" nie jest jakąś tam częścią wirtualnej przestrzeni lub zmanipulowaną informacją z mediów. Tylko nagle ten dotyk życia staje się Twoim prawdziwym bólem.

Moi Drodzy.. jestem w klubie plus 🙁
Koronawirus mnie jednak przechytrzył i dopadł. Zmęczona pracą, stresem stałam się dziecinnie łatwym celem. Trafiona.... ale na razie tylko się podtapiam i modlę się, abym nie poszła jednak zbyt szybko na dno...

Piszę ten post już kilka godzin,nigdy tak długo i z takim trudem ...

Drugi dzień czuję się jakbym ktoś ubrał mnie w ciasny gorset, który obwiązał od szyi w dół i do tego dodał ołowiane pantofle.Mam wrażenie że każdy mój ruch jest oblepiony gęstą materią.Mam większe przyciąganie ziemskie i poczucie że powietrze do oddychania jest też dla mnie gęstsze.Mam lekką gorączkę i wrażenie zewnętrznego chłodu. Mam dziwną chrypkę uczucie przeszkody w gardle i niewielki kaszel. Oczy mam całe przysypane jakimś pyłem...Do tego nudności, jedzenie metodą wzrokową....
I jeszcze ten lęk..

Przez ostatni miesiąc wyczytałam cały internet, poglądałam wiele wykładów on- line. Po to aby czerpać doświadczenia uczyć się tej choroby, bo zaraz będą chorzy i trzeba wiedzieć już i jak najwięcej bo to wszystko rozwija się tak nagle.Nie ma czasu na eksperymenty. Teraz jak sama zachorowałam, nagle pogubiłam się w analizach ,naukowych opracowaniach.Znam objawy, znam proponowane schematy postępowania a nagle nie dociera do mnie nic, nie chcę aby to wszystko dotyczyło mnie.Nie potrafię skupić myśli i nie ulec zwykłemu strachowi, że przecież moja immunologia genetycznie jest słabsza, że dzisiaj już mamy pierwszą śmiertelną ofiarę w Polsce w służbie zdrowia.
Starałam się jak tylko mogłam chronić siebie, mój zespół i pacjentów. Dzięki Waszej trosce używaliśmy sprzętu ochronnego, myśląc że teraz na pewno nic nam złego stać się nie może.Na szczęście wszyscy na moich oddziale lekarze pielęgniarki i pacjenci są ujemni.Tylko był jeden wynik pozytywny...z moim nazwiskiem..Tak jak by los chciał mnie nauczyć pokory. "Ha...starasz się walczyć ze mną ale zwyciężczynią w tej rozgrywce i tak nie będziesz".

Muszę teraz bardzo odpocząć, nie popełnić błędu, skupić się na ratowaniu siebie aby nie poszło to wszystko dalej, bo jeszcze kilka ważnych rzeczy chciałabym w tym życiu machnąć...
Jestem już kolejnym medykiem z naszego szpitala, który dostał taki strzał w ciało.W krótkim czasie padły trzy oddziały, które teraz starają się pozbierać i zacząć pracę od nowa.Oby ta moja historia już zamknęła ten rozdział naszych przegranych bitew.Ten wirus jest niewidoczny ale proszę mi wierzyć jest - czuję go teraz w każdym mięśniu. Nikt z nas świadomie nie chce się nim zarazić, nikt z nas świadomie nie lekceważy zasad epidemiologii.Draństwem by było gdyby ktokolwiek by teraz powiedział ,że sami jesteśmy winni, bo coś nie dopatrzyliśmy. Każdy z nas tak samo jak inni najzwyczajniej po ludzku się boi, ma dzieci, rodzinę i tylko jedno życie.Taki jest nasz zawód-ciągła ciuciubabka z bakteriami wirusami.A teraz słyszymy wciąż że jest wojna, a my jesteśmy armią i zawsze muszą być straty.Ale każda bitwa musi mieć swoją strategię, swój sztab, oraz odpowiednią broń.Dziękuję Wam po raz wielokrotny już za wszelki sprzęt ochronny, dzięki niemu możemy wychodzić śmielej do pojedynku.Ważne teraz wyciągnąć wnioski z własnych porażek, wykorzystać teraz doświadczenia innych szpitali i zacząć stawiać prawdziwe "barykady", tworząc odpowiednie profesjonalne strefy izolacji dla podejrzanych pacjentów dzięki czemu unikniemy rozprzestrzenianiu się tej "korony",którą nikt na sobie przecież nosić nie chce....
Proszę Was ...potrzebuję teraz dużo ciszy,nie dzwońcie do mnie, nie pocieszajcie, to teraz jest bardzo dla mnie trudne i muszę odizolować się na chwilę od świata. Chociaż aby odgonić złe myśli będę pewnie zaglądać czasem na fb, aby zobaczyć jak żyjecie,jak budzi się wiosna też w Waszych ogródkach i głowach.Wiadomości z TV przestają dla mnie istnieć, teraz mnie wyjątkowo przytaczają. Czuję się zaopiekowana,w końcu mam moją kochaną Zuzię,rodzinę i przyjaciół oraz mój cudowny zespół z oddziału. Wszyscy chcę mi nieba przychylić. Serce mi jednak rozdziera że przez te 2-3 tygodnie spędzę samotnie, w kompletnej izolacji.W tej chwili oprócz Waszych pozytywnych myśli i wysyłania dobrej energii i uzdrawiających mantr niczego mi nie potrzeba.Czuję Waszą obecność i dobre intencje ( kocham Was za to moje jogowe wiedźmy❤️).

I pamiętajcie-koronawirus to nie jest piękny kolorowy obrazek z ekranu.To żyjąca,rozprzestrzeniająca się wredna zakaźność, która szuka ofiar ale i tak pewnie wkrótce z nami przegra.
Póki co uważajcie na siebie, noście prawidłowo maseczki myjcie ręce i nie pchajcie się w tłum, bo uwierzcie nie warto być chojrakiem i drwiącym wyznawcą teorii spiskowych.
Duszność w pewnym momencie może Wam odebrać wszelkie argumenty.
Ja kolejny raz w życiu maluję twarz w barwy wojenne i wierzę że Bóg je zauważy...
Do zobaczenia ...
w minusowym świecie...

Czasem los mówi do nas-sprawdzam...Sprawdzam na ile jesteśmy gotowi przeżyć życie naprawdę, na ile jego "dotyk" nie...

Gepostet von Beata Poprawa am Donnerstag, 16. April 2020