W miesiącu kwietniu 2019 zmarło 33 613, a w kwietniu 2020 umarło 30 534, czyli o 3079 mniej Polaków niż w roku poprzednim.
Mamy pandemię, ludzie przerażeni o życie swoje i swoich bliskich, każą nam nosić maski, gospodarka mocno spowolniła, zmniejsza się zatrudnienie, zwiększa bezrobocie, rząd funduje nam mnóstwo obostrzeń, gdy tymczasem śmiertelność maleje.
Wydawałoby się, że ten zabójczy wirus pochłonie tysiące, ba, setki tysięcy ofiar, a tutaj branża pogrzebowa narzeka, że mało roboty.
3079 mniej zgonów - i to tylko w kwietniu, gdzie szpitale prawie nie wykonują zaplanowanych zabiegów, gdzie wiele osób boi się pójść do lekarza ze "zwykłą" chorobą, gdzie przychodnie udzielają tylko teleporad.
To gdzie ta pandemia? Gdzie ten zabójczy wirus, który nawet w tak znienawidzonym przez wielu województwie Śląskim nie spowodował wzrostu zgonów? Tak, nawet u nas jest ich dużo mniej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.
Możliwe, że to, co podkreśla wielu ekspertów - do ofiar koronawirusa zalicza się osoby, które w istocie i tak zmarłyby z powodu chorób współistniejących, to fakt.
Dodatkowo nie wykonuje się sekcji zwłok i szybko kremuje ciała, więc jak tu obiektywnie ocenić przyczynę śmierci? Nie bez znaczenia jest też fakt, że NFZ dużo więcej płaci szpitalowi za ofiarę, czy leczenie koronawirusa niż "zwykłego" pacjenta.
No i na koniec - czy fakt, że 95-97 procent (różnie źródła podają) zbadanych i zarażonych górników w ogóle nie ma żadnych objawów, nie daje do myślenia?! Czy tak działa zabójczy wirus? Na 100 zarażonych tylko 3-5 osób ma jakiekolwiek objawy! Czy to powód do tego by zamykać świat? By gospodarka upadła, by ludzie zostali bez środków do życia? Moim zdaniem zdecydowanie nie.
Źródło: www.prawy.pl