W jednym punkcie kobiety 4 narodowości pomagają uchodźcom!
15 marca 2022 r. | 06:55

Walentyna i Alina pochodzą z Ukrainy, Augusta z Kazachstanu, Marta z Niemiec a Beata jest tarnogórzanką. Wszystkie bezinteresownie pomagają osobom przybywającym z Ukrainy w Punkcie Obsługi Uchodźców praktycznie od jego uruchomienia. Wraz z urzędnikami, pracownikami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i innymi wolontariuszami starają się otoczyć opieką, wsparciem i profesjonalną pomocą tych, którzy uciekli przed okrutną wojną.

Walentyna mieszka w Polsce od stycznia 2000 roku. Przyjechała do Tarnowskich Gór z ukraińskiego Starokonstantinowa za głosem miłości. Wyszła tutaj za mąż – jak podkreśla – za Ślązaka z dziada pradziada. Teraz jest na rencie, a wcześniej pracowała w sklepie jednej ze znanych sieci. Jej syn i wnuki zostali w Kijowie. Walentyna się martwi ale stara się tego nie okazywać, nawet więcej – to ona podnosi na duchu innych. 

– Codziennie jesteśmy z synem w telefonicznym kontakcie. On zaczyna zwykle rozmowę od słów „jeszcze żyjemy”. Nie chcą przyjechać do Polski – opowiada dodając, że pod swój dach przyjęła córkę koleżanki z czwórką dzieci. Najstarsze ma 7 lat, najmłodsze – 1,5 roku. – Do pomocy uchodźcom zgłosiłam się od razu, gdy usłyszałam, że powstał punkt obsługi. Lepiej pomagać niż siedzieć, oglądać telewizję i płakać – wzdycha. 

Alina pochodzi z miejscowości Chmielnicki w zachodniej Ukrainie. Przyjechała do Polski 3 lata temu z chłopakiem. Chciała tutaj zarobić na studia. 

– Najpierw mieszkaliśmy we Wrocławiu, a od 2 lat jesteśmy w Tarnowskich Górach. To miasto bardzo mi się podoba – opowiada Alina. Studiuje zaocznie rachunkowość w ramach ukraińsko polskiego programu. – Chodzę też na zajęcia z polskiego i angielskiego, pracuję w sklepie, a teraz dodatkowo każdą wolną chwilę poświęcam na pomoc w przyjmowaniu uchodźców – dodaje.

W punkcie obsługi pomaga innym pracownikom w porozumiewaniu się z rodzinami z Ukrainy i wypełnianiu dokumentów. Tłumaczy urzędowe komunikaty dla przyjezdnych. Z Ukrainy przyjechała do niej na razie kuzynka Anastazja. Rodzice Aliny nie chcą uciekać z kraju.

Marta dzieli swoje życie między Tarnowskie Góry a Giessen koło Frankfurtu, gdzie na codzień mieszka i studiuje. Jej rodzice są Polakami, obecnie mieszkają w Tarnowskich Górach ale ona urodziła się w Niemczech. 

– Gdy tylko usłyszałam, że można pomóc zgłosiłam się jako wolontariuszka. To co dzieje się w Ukrainie to ogromna tragedia – podkreśla uwijając się z układaniem produktów potrzebnych uchodźców w niewielkim magazynie na zapleczu punktu. 

Augusta mieszka w Tarnowskich Górach od stycznia 2019 roku. Wraz z mężem i dwójką dzieci przyjechali do nas jako repatrianci. Wcześniej mieszkali w Ałmaty – największym mieście Kazachstanu. Augusta jest w wykształcenia inżynierem geodezji. Gdy tylko dowiedziała się, że może służyć pomocą w przyjmowaniu uchodźców zakasała rękawy i pomaga w porozumiewaniu się z gośćmi z Ukrainy i wydawaniu ukraińskim mamom artykułów pierwszej potrzeby. Stara się także załatwić pracę komu tylko może. 

Beata jest tarnogórzanką. Zapisała się na wolontariat i wpadła do punktu w jednym z pierwszych dni jego funkcjonowania. Już po kilku minutach pracy zachwyciła wszystkich swoją perfekcyjną znajomością ukraińskiego. Od tego czasu codziennie pomaga gościom z Ukrainy w wypełnianiu niezbędnych MOPSowi dokumentów i w wyjaśnianiu różnorakich prawnych zawiłości. Jej pokłady energii zdają się być niewyczerpywalne. 

W ostatnim czasie do obsługi punktu dołączyła także Wiktoria z córką Poliną i małym kundelkiem Luckym. Kilka dni temu uciekła z Krzywego Rogu i zamieszkała w Tarnowskich Górach. W Ukrainie został jej mąż i 18-letni syn. Wiktoria pomaga na ile potrafi. Wszyscy wiedzą, że musi czymś zająć czymś myśli, bo strachu o najbliższych nie można przeżywać w samotności.