Główny epidemiolog Szwecji, Anders Tegnell, to postać kontrowersyjna. Szwedzi w dużej mierze mu ufają, jednak nie wszyscy się z nim zgadzają. Nie przeszkadza mu to jednak w tym, by realizować taktykę bez LOCKDOWN-u z pełnym zaufaniem do społeczeństwa.
Anders Tegnell uważa, że "zamykanie granic jest śmieszne, a zawieszenie działania szkół nie dałoby żadnego efektu w zatrzymaniu epidemii COVID-19. Nie krytykuje strategii innych krajów, ale konsekwentnie realizuje taktykę opartą na zaufaniu do społeczeństwa."
Rząd Szwecji zaufał głównemu epidemiologowi i swoim mieszkańcom i zamiast ostrych restrykcji, jak w wielu innych krajach wydaje tylko zalecenia. Chodzi głownie o higienę, ograniczenia podróży i zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób. Jednak szkoły, restauracje, czy fryzjerzy są otwarci i nie ma żadnych przeciwwskazań, by tam się udać. Poza tym rząd wręcz zachęca do aktywności fizycznej na świeżym powietrzu.
"Dziennikarze "The Times" zapytali go, dlaczego nie zdecydowano się na "lockdown", na co Tegnell powiedział: - Ponieważ wierzymy, że metody, które wprowadziliśmy, dadzą takie same efekty."
Na pytanie o jego opinię o stanowisko innych krajów w sprawie walki z koronawirusem odpowiedział, że historia to zweryfikuje. Na ten czas eksperci uważają, że szwedzka gospodarka zdecydowanie lepiej zniesie skutki pandemii, niż kraje stosujące głównie zakazy i lockdown - "Tak jak inne państwa, dążymy do spłaszczenia krzywej zachorowań i spowolnienia rozprzestrzeniania się wirusa tak bardzo, jak to tylko możliwe. W innym przypadku system zdrowotny i społeczny może się zawalić - mówił w wywiadzie dla czasopisma "Nature"."
Kolejną sprawą jest szwedzkie prawo, które zabrania zamykania jakiegoś obszaru, a "eksperci z Agencji Zdrowia Publicznego przyglądali się działaniom innych państw europejskich i szukali potwierdzenia, że zamknięcie pomaga ograniczyć epidemię. Jak powiedział Tegnell w "Nature", nie znaleziono dowodów na to, że lockdown działa."
"- Wyszliśmy od tego, że to obywatel ma obowiązek nie rozprzestrzeniać choroby. Stąd właśnie zalecenia, a nie zakazy - Szwedzi na bieżąco dostają rekomendacje od Agencji Zdrowia Publicznego. Wiedzą, jak powinni się zachowywać, żeby ograniczyć rozwój epidemii. Równocześnie nikt nie narzuca im tego, że nie mogą wyjść pobiegać czy do fryzjera."
Kluczowa jest odporność
Tegnell nie planuje jak najszybciej wytworzyć odporności stadnej, choć jest zdania, że właśnie to może powstrzymać chorobę. Jednak nie zależy mu na jak największej ilości zachorowań, ale planuje tę odporność osiągnąć w inny sposób niż większość państw na świecie.
"Anders Tegnell podkreśla w wywiadach, że według niego surowe restrykcje nie są dobrym wyjściem. Uważa, że trzeba wprowadzać takie ograniczenia, których można przestrzegać przez dłuższy czas - miesiące, a może nawet lata. Według niego, państwa, które zdecydowały się na drastyczne kroki, i tak będą musiały "luzować" obostrzenia. Innymi słowy - w pewnym momencie wszyscy znajdziemy się mniej więcej w tym samym momencie, w którym Szwecja jest już od kilku tygodni.
- Wydaje mi się, że różne strategie będą miały taki sam efekt. Różnice mogą być widoczne głównie w gospodarce - powiedział. - Może być tak, że niezależnie od tego, co zrobimy, możemy jedynie odłożyć w czasie skutki epidemii, ale ich nie unikniemy."
Źródło: onet.pl